Info
Ten blog rowerowy prowadzi STi z miasteczka Częstochowa. Przejechałem 41362km (przed BS) + 179645.14km (na BS)Więcej o mnie.
Rok 2024
Rok 2023
Rok 2022
Rok 2021
Rok 2020
Rok 2019
Rok 2018
Rok 2017
Rok 2016
Rok 2015
Rok 2014
Rok 2013
Rok 2012
Rok 2011
Rok 2010 - 9306km
Rok 2009 - 10563km
Rok 2008 - 8501km
Rok 2007 - 3719km
Rok 2006 - 3002km
do roku 2006 - 6271km
Wykres roczny
- DST 188.21km
- Czas 11:04
- VAVG 17.01km/h
- VMAX 55.58km/h
- Sprzęt Author Traction
- Aktywność Jazda na rowerze
Pokonany ... zmieszany z wodą i piachem
Niedziela, 26 czerwca 2016 · dodano: 26.06.2016 | Komentarze 5
Dziś wreszcie zdecydowałem się zmierzyć z planowaną od dawna trasą czyli czerwonym pieszym szlakiem. Kierunek z Częstochowy do Krakowa. Pobudka skoro świt i wyjazd o 5 rano. Już na początku drobny błąd w trasie, gdyż Złotą Górę przejeżdżam nie tak jak powinienem. Nie wracam się jednak i już baczniej patrzę na znaki. Wszędzie masa piachu a koło Podzamcza to jedna wielka piaskownica, miejscami nie da się jechać. Kilka razy gubię szlak, jednak szybko udaje się wrócić. Im dalej tym oznaczenie coraz gorsze a szlak prowadzący przez teren szkoły to mistrzostwo świata. Koło Jaroszowca dopada mnie deszcz, jednak z obawy na brak czasu nie przeczekuję tylko zakładam kurtkę i jadę dalej. Wiem że drugi raz nie będzie mi się chciało pokonywać tej trasy. Wszystko rzęzi i trzeszczy od piasku, jednak jak się okazuje najgorsze dopiero przede mną. Przed Sułoszową krótkie odcinki trzeba pokonać z buta czasem po pół łydki w wodzie, za Sułoszową to już totalny armagedon. Musiała przejść ogromna ulewa. Z okolicznych wzniesień spływa woda na drodze tworząc rzekę. Znów na piechotę a woda kilka razy sięgnęła za kolano. Z tego wszystkiego gubię szlak i nie wiem jak to robię, ale docieram znów do asfaltu koło Sułoszowej. To ostatni "gwóźdź do trumny". Chcę być już jak najszybciej w Krakowie, więc jadę znaną trasą doliną Prądnika. Momentami szlak idzie tak jak jadę, jednak teraz nie ma to już znaczenia. W Krakowie szybki kebab i kierunek na dworzec. Po drodze spotykam sporą grupkę z Częstochowy i dalej wracamy już razem. Towarzystwo odrobinę poprawiło zły nastrój rozczarowania.Jak się okazuje z siłami natury nie ma mocnych, szkoda bo nogi jeszcze dawały radę. Jak sobie pomyślę o kolejnym podejściu to na samą myśl rzygam piaskiem.
Widok z Góry Zborów © STi
Morsko © STi
Okiennik Wielki © STi
Niewielka kałuża, momentami było znacznie gorzej © STi
A w Krakowie słoneczko © STi
Kategoria Powyżej 150km, Samotnie
Komentarze
poisonek | 12:21 poniedziałek, 27 czerwca 2016 | linkuj
Zdziwił bym się, gdyby Robert nie znalazł jakiegoś minusa w przejechaniu w takich warunkach 188 km... Szacun chłopie i tyle!!!
Gagar | 08:32 poniedziałek, 27 czerwca 2016 | linkuj
Chciałbym byc tak "pokowywany" :) gratuluje, ja bym już w Rabsztynie podziękował, nawet na MTB.
anwi | 21:01 niedziela, 26 czerwca 2016 | linkuj
Jaki pokonany. Bez sensu.
Przejechałeś trudny, pieszy szlak turystyczny, zapiaszczony, porozjeżdżany miejscami i9 zrobiłeś to w upale
Jaki pokonany?
Co za nonsens. Przejechałeś trudny szlak turystyczny, przeznaczony dla pieszych nie dla rowerzystów, zrobiłeś to w trudnych warunkach, bo najpierw były wysuszone piachy i upał, potem burza z ulewnym deszczem i rozmytymi ścieżkami.
Gratuluję!
Komentuj
Przejechałeś trudny, pieszy szlak turystyczny, zapiaszczony, porozjeżdżany miejscami i9 zrobiłeś to w upale
Jaki pokonany?
Co za nonsens. Przejechałeś trudny szlak turystyczny, przeznaczony dla pieszych nie dla rowerzystów, zrobiłeś to w trudnych warunkach, bo najpierw były wysuszone piachy i upał, potem burza z ulewnym deszczem i rozmytymi ścieżkami.
Gratuluję!