Info
Ten blog rowerowy prowadzi STi z miasteczka Częstochowa. Przejechałem 41362km (przed BS) + 186801.24km (na BS)Więcej o mnie.
Rok 2024
Rok 2023
Rok 2022
Rok 2021
Rok 2020
Rok 2019
Rok 2018
Rok 2017
Rok 2016
Rok 2015
Rok 2014
Rok 2013
Rok 2012
Rok 2011
Rok 2010 - 9306km
Rok 2009 - 10563km
Rok 2008 - 8501km
Rok 2007 - 3719km
Rok 2006 - 3002km
do roku 2006 - 6271km
Wykres roczny
- DST 105.26km
- Czas 05:10
- VAVG 20.37km/h
- VMAX 73.56km/h
- Sprzęt Author Traction
- Aktywność Jazda na rowerze
Kralova Hola
Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 17.08.2013 | Komentarze 2
Dziś najważniejszy punkt programu podczas pobytu w Tatrach, czyli najwyższa górka którą można pokonać na rowerze w naszej okolicy. Asterką z Witowa do Popradu, wraz Arkiem i oczywiście rowerkami. Rowerki złożone do kupy i czas walczyć. Pojechaliśmy przez: Hranovnica, Vernar, Telgart i Sumiac. Mimo iż staraliśmy się oszczędzać już sam dojazd dał nam nieco popalić. Tutaj zaczyna się wisienka na torcie, czyli 12,5 kilometra pod górę. Na początek około 8 kilometrów szutru a potem nieco zniszczony asfalt. Lekko się obawiałem, więc nie jechałem na 100%. Oboje byliśmy nastawieni raczej na spokojne mielenie niż zapierdalanie. Na takim dystansie i przy tym przewyższeniu ciężko by było inaczej. Po drodze tylko jeden maksymalnie krótki postój na wyjęcie picia z plecaka. Dupa ze mnie gdyż nie zabrałem camelbaga :/ Wszystkie zdjęcia na podjeździe wykonywane w trakcie jazdy :)Droga na szczyt jak dla mnie nieco nudna, jednak jak zaczęły się rewelacyjne widoczki nagle odżyłem. Wszędzie na około góry i do tego jesteśmy nad wieloma ze szczytów. Taki widok momentalnie dodaje powera.
Na szczycie - zajebioza. Chętnie bym tam siedział do wieczora. Cisza, spokój a wszędzie na około góry. Żyć nie umierać. Niestety do plecaka zabrałem tylko 2 browarki które się szybko skończyły i trzeba było wracać ;) Zjazd to zapierdalanie z lekkim marginesem zdrowego rozsądku. Arek zalicza snejka i tylko pomoc życzliwego słowaka pozwala nam jechać dalej. Jacyś mili ludzie tutaj. Nie ma zakazów, nakazów a mimo to Tatrom nic nie dolega. U nas się niestety nie da. Mimo iż po kamieniach zasuwam z przodu udaje mi się uniknąć przygód. Może to zaleta szerokich opon 1,95 :D
Powrót jest najgorszy. Ciśnienie lekko opadło a do tego nagromadzone zmęczenie daje o sobie znać. Jednak co nas nie zabije to nas wzmocni.
Dojechaliśmy, przeżyliśmy i pewnie nie zapomnimy tego przez długie lata. Dla takich chwil warto żyć. Dziękuję Arku za wspólną jazdę i sorki że czasem wyrywałem do przodu, ale jak sam wiesz jazda nie swoim tempem potrafi bardziej zmęczyć. Mam nadzieję że przejedziemy razem jeszcze wiele kilometrów i pokonamy kolejne własne słabości. Tego dnia nawet przez myśl mi nie przeszła porażka. Dziś padły dwa "maksy" dziennego przewyższenia - 3273 metry i najwyższa wysokość osiągnięta rowerem - 1946 metra. Może nie równamy się do "zawodowców" jednak ja jestem z siebie zadowolony.
Wiadukt kolejowy koło Telegartu© stin14
Tam zmierzamy© stin14
Na początku jest tak© stin14
... a później tak© stin14
I tak© stin14
Już blisko szczytu© stin14
Na szczycie z Arkiem© stin14
Zadowolony na górze© stin14
Panorama ze szczytu© stin14
Na powrocie© stin14
Na koniec fotka Giewontu z księżycem w tle i sprzętu który nas bezpiecznie woził tego dnia, uważam że zasłużył(a) :)
Giewont© stin14
Asterka© stin14
Kategoria 100-150km, W towarzystwie